środa, 6 maja 2009

Majowy weekend jak co roku spędziliśmy w słowackich tatrach na Beli
 
             Na rzece (kliknij zdjęcie)

Pogoda była wyborna i poziom wody również  bardzo dobry, wiec zaraz po przyjeździe wszyscy się rwali na wodę, tym bardziej że domki w których mieliśmy nocować były jeszcze wykańczane przez ekipę remontową i miały być gotowe po południu. Na rozpływanie popłynęliśmy dolnym odcinkiem Beli WW I-II. Mimo niewielkiej trudności trzeba było się mocno sprężać bo Bela na tym odcinku mocno meandruje, a i drzewa w nurcie zmuszały do szybkich i uważnych manewrów ( w każdym razie rzutka się przydała :-).Jak do pływania ekipa równie mocno rwała się do imprezowania i wieczorem było imprezowe WW V ( w każdym razie zimne piwo rano się przydało :-)

 
Z widokiem na Krywań

 W drugi dzień pływania połączyliśmy środkowy odcinek rzeki do WW II+ (najbardziej popularny) i dolny który płynęliśmy wcześniej i wyszło nam około 4 godz na wodzie, więc wieczorem w miarę szybko wszyscy poszliśmy spać. Następnego dnia czekała na nas górna Bela WW III 

 
Pełen luz :-)

Rano przed całą grupą popłynęliśmy górę na kajakach aby zobaczyć jak zmieniła się rzeka przez rok i gdzie ustawić asekurację.Pierwszym trudniejszym miejscem w którym trzeba było uważać było rozwidlenie, gdzie rzeka płynie lewym korytem wąską i stromą kaskadą , prawą odnogą trochę łagodniej, ale trzeba omijać drzewa w nurcie. Podzieliliśmy ekipę i cześć spłynęła prawą, a druga część lewą odnogą. Następnym trudnym miejscem był podwójny zakręt na rzece (eska) ze zwalonym dużym drzewem. Kajak przechodził lewą stroną pod drzewem, ale dla gumy było za mało miejsca. Niestety przed zwałką nie było żadnej cofki, a prąd bardzo silny. Biały stał w wodzie na "człowieka żabę" i wyłapywał kanadyjki przed zwalonym drzewem. Przepłynęliśmy górę bez żadnej wywrotki i popłynęliśmy jeszcze środkowy odcinek Beli. Wieczorem oczywiście pożegnalne ognisko do późnego wieczora, albo do wczesnego rana. Ostatni dzień mieliśmy pływać tor w miejscowości  Liptovsky Mikulas, ale niestety był zajęty i popłynęliśmy jeszcze raz górny i środkowy odcinek. Cała ekipa przez trzy dni dobrze się wprawiła w pływaniu i przelecieliśmy całość w sportowy sposób tylko z jedną przerwą na rozprostowanie kości.
A co wyprawiały niektóre nasze rafterki można zobaczyć na filmiku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz